grzeg |
Patrycjusz |
|
|
Dołączył: 13 Lut 2006 |
Posty: 239 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
|
|
|
|
Nudzę się, więc postanowiłem skreślić parę paragrafów. I feel like a little controversy!
Hayek, twierdzi, że w odróżnieniu od konserwatystów i socjalistów liberał nie chce nic nikomu narzucać.
Nie zgadzam się.
Liberalna doktryna narzuca się na tyle, na ile przebiera się w łaszki nauki. Tak, kiedyś to był błąd marksizmu, który uznając się za naukowy wytrych do wszystkiego, a już na pewno do powszechnego szczęścia, uznawał wszystko inne za reakcję, rewizjonizm, etc. Marksizm zastygł w swej XIXwiecznej formie, i dlatego w XX wieku trzeba go było wyrzucić na śmietnik w całości.
Liberalni luminarze są starsi niż Marks. Czy świat w którym żył Adam Smith był taki sam jak dzisiejszy? Na pewno nie. Rynek wciąż żądzi się prawie tymi samymi prawami, to fakt, ale to nie o rynek tu chodzi. Jestem pewien, że wzajemną zależność popytu i podaży znali już sumeryjscy i feniccy kupcy. W Średniowieczu wyraźnie sformuowała ją prawowierna katolicka szkoła w Salamance.
Smith miał wielu poprzedników, on tylko doprowadził ich myśli do formy skrajniejszej. O ile salamandzcy scholastycy chcieli by rynek służył człowiekowi, Smith wyemancypował go, a człowiekowi pozostał kategoryczny imperatyw: "bogać się!" (jeśli możesz).
Na trwałości praw rynku liberałowie oparli kult Smitha i jego homo economicus, choć wcale jedno nie wynika z drugiego. Z praw rynku wcale logicznie nie wynika też liberalny dogmat, że kiedy bogacą się jednostki, bogaci się ogół. Na bezsprzesznej trwałości praw rynku liberałowie oparli trwałość i niepodważalność dogmatów Smitha.
I podaje się ludziom tę papkę, twierdząc, jak kiedyś marksiści, że jest nieomylna. Jak ktoś się nie zgadza, to libarał ma słowa klucze, które wykluczają interlokutora: oszołom, populista, a z drugiej strony komuch.
Jednocześnie liberalni ekonomiści-praktycy są idealni, i nie wolno ich krytykować. Jak tylko zasugerować, że Balcerowicz (w czymkolwiek) może się omylić, to wyzwą od idiotów. A przecież każdy jest omylny!
Liberalny błąd polega na uznaniu doktryny za naukę, podczas do nauki ekonomii należą jedynie prawa rynku, z których całość doktryny nijak nie wynika. Ba, doktrynaliberalna nie tylko ma być nauką, ale ma być królową nauk społecznych. To na rynku opiera się cała działalność człowieka. Albo coś produkujesz, albo usługujesz, albo konsumujesz - oto definicja człowieka, definicja pełna, przez wyliczenie zupełne.
My jesteśmy mądrzy, mówi liberał, to my jesteśmy ci normalni, bo cała reszta nie. Przesadzam?
A jaki jest sens słów Jana Marii Rokity o kościele łagiewnickim?
To my jesteśmy normalni, jak się wychylasz, jesteś pomyleńcem.
Zażucam liberałom, jak niegdyś marksistom to, że wydaje im się, iż mają monopol na prawdę, podczas gdy prawdziwe doktryny kształtują się dynamicznie, jak zresztą rynek, który ideologią nie jest, chyba ideą.
A jednak liberałom wydaje się że rynek, lub w skrajniejszych libertariańskich wariantach prawo jungli, jest ideologią. Ktokolwiek chce obudować wolny rynek innymi koncepcjami, jak państwo dobrobytu, czy chociażby gdyby wrócić do mistrzów z Salamanki, ktokolwiek nie podziela poglądów liberalnych, jest: populistą, oszołomem, utopistą.
Ja też jestem indywidualistą, ale indywiduum żyje w grupie. Odwieczne przeciwieństwa: równość i wolność, czy po dzisiejszemu: solidarność i wolność można przecież próbować wypośrodkować.
Tylko nie można na starcie mówić, że to my jesteśmy depozytariuszami prawdy, za nami stoi nauka, to nasz łagiewnicki kościół jest tym normalnym, dobrym.
Co myślicie? |
|